niedziela, 29 czerwca 2014

Ma..

Nie słuchasz?
Nie chcesz?
Nie rozumiesz?
Czy nienawidzisz?
O co Ci chodzi?
Dlaczego taka jesteś?
Co ja Ci zrobiłam?
Czy rozmowa, to zbyt wiele o co proszę?
Nawet nie możesz poudawać,
Że mnie słuchasz?
DLACZEGO?!
Czy to prawda co myślę?

Czy w ogóle coś dla Ciebie jeszcze znaczę?

Ro 1

Błędy , obłędy,
Słowa a nie znaczenie.
Czemu kiedy umrzeć muszę,
Nie umieram?
Czemu Bóg tak wielki
Tak mnie doświadcza?
Czemu patrzy i się śmieje
Z cierpienia mego.
Czemu każe mi płakać?
Umartwiać się nad duszą złego?
Czemu umrzeć nie da mi spokojnie?
Czemu cierpieć co krok każe?
Naprawdę , szczerze
Teraz to nie żarty.
Mam ochotę umrzeć,
Tak by ucieszyć czarty.
A ziemskie problemy rozwiązać.

Bo po co na złość komuś żyć?

Do R.II

Powiem krótko i szczerze,
w niektóre rzeczy co mówicie nie wierze.
Życie jest po to by je przeżyć.
A nie śleńczeć i się zamartwiać,
nad tym co wypada i zrobić należy.
Bo ja chcę żyć,
wyrwać się z wieży.
Bo kiedy mam to zrobić?
jak nie teraz?
kiedy lat będę miała dziesiąt
i zamartwiać się będę?
nie! Musze teraz
bom młoda i zabawowa
a nie pod nogę kłoda.
Dlatego mówię teraz szczerze
zabawić się trochę chcę
dajcie mi szansę na szalbierze.
Na tany i zabawy,
znajomych poznawanie,
bo nie chcę skończyć
jako szarawarze. 
Życie jest po to by je przeżyć,
by się bawić i żyć,
a nie męczyć w wierze. 


czwartek, 26 czerwca 2014

Złamane dusze

Złamane dusze,
Złamane serca.
Życie powyginane.
I po co to wszystko?
Jaki w tym sens?
Cel jaki tego jest podany?
Chciwość, zachłanność, nieszczęście.
To powody rozłąki.
Błahe i głupie,
Są Take mrzonki.
Bo kiedy dwoje ludzi się rozchodzi,
Świat się rodzi.
W smutku i bezsilności,
Aż do nowej miłości.


Y

Cóż za szczęście,
cóż za strata.
Co ja począć mam?
Jestem blada.
myśli mi się różne kołują,
siedzą, męczą nad głową.
Co robić? Co robić pytam szczerze?
by nie stracić, by zyskać
i żyć w dobrej wierze?
Bóg, Boże dopomoże.
Czekać mi zostało,
i tak zrobię.
Mam nadzieję że
przeżyję to i się doczekam,

bo mózg już uchem mi wycieka.

Wychowanie.

Dawno wierszy nie pisałam,
Bo nie smuciłam się a śmiałam.
Dziś jednak znów nadszedł ten czas.
Bo to zawsze moja wina.
TO przecież ja zawsze wszystko niszczę.
Nienawidzę tego co się stało.
Gdybym mogła nigdy bym nie dorastała,
Nie studiowała, i matury nie zdała.
Mam system wartości taki a nie inny,
Doceńcie coście sami uchowali.
Nikt nie jest bez winy
I tylko ja z karą zostaje.
Czy żyć dlatego warto? Nie sądzę.
Mały sukces nic nie warty,

Bo przecież ja jestem czartem nad czarty. 

Ucieczka

Dlaczego to się znowu dzieje?
Przecież miałam tak wielkie nadzieje?
Że się uda przechytrzyć czas,
I pozmieniać nas.
Starałam się, męczyłam.
A wy to tak łatwo niszczycie.
W takim razie nie będę.
Wreszcie się przełamię.
Pójdę i nie wrócę.
Nigdy, na zawsze.
Nie będę przy tym płakać,
Jednej łzy nie uronię.
Będę szczęśliwa, że z tej nie woli

Się uwolnię. 

strzała

Strzała przerywa serce,
Które cierpieć musi.
Pyta wiec i sie dusi:
Musze? Musze? 
Jad z niej sączony, 
Myśli plącze.
Strzały grot odpada
I w sercu osiada.
Nie wyjdzie nigdy,
Nigdy sie na to nie zapowiada.

Siedzę nad brzegiem Skamanderu

Siedzę nad brzegiem Skamanderu,
myśląc o Tobie.
Chcę Cię porwać jak Helenę,
Chcę Cię mieć tu przy sobie.
Ale ty mnie odrzucasz,
tak mówi Twoja mowa.
Może czas inny nadejdzie,
taki, że wpadniesz w me ramiona.
Pokochasz mnie jak ja Ciebie

i będzie nam jak w niebie.

wtorek, 24 czerwca 2014

sens=kara

Trzy razy w ciągu dnia płakać,
Ale nie ze szczęścia.
Może ja rzeczywiście za dużo wymagam?
Zycie to przecież tylko jedna wielka kara.
A za co?
Nie wiadomo.
Wszyscy dochodzimy do jej końca,
Ale tego nie przeżywamy.
Każda radość jest następstwem smutku.
A smutek następstwem radości.
Po co więc żyć?

Sensu przecież w tym większego nie ma. 

Sara 2013

Jad co z ust mych się wylewa,
To uzasadniona potrzeba.
Jedyne czego żałuję po dziś dzień,
to to że dałam Ci się zepchnąć w cień.
I za długo to wytrzymywałam,
powinnam spasować od początku rana.
Bo teraz czuję że ten czas stracony,
mogłam poświęcić na poznanie innej osoby.

Mamo Kochana

Mamo Kochana,
Zawsze promienna i roześmiana.

Nie złościsz się długo,
Ale i nie słabo.
Wiem, ze czasami źle się zachowam,
Ale to nie znaczy, że Cię nie Kocham.

Jesteś mi całym światem.
Kocham Cię ponad życie
I to wcale nie skrycie.

Żyj długo i wiecznie,
Bo Kochają Cię oprócz mnie
Wszyscy i wszędzie <3







k-k

Słowa ostrzejsze niż ciernie.
Słowa bolą wiecznie.
Nie zadają ran fizycznych,
Lecz mordują od środka.
Jak człowiek zmienić się ma,
Gdy wciąż pod nogami kłody ma.
Targają nami emocje,
Które są silniejsze od miecza,
I innych rzemiosła wytworów.
Są silne i niebezpieczne.
Dlatego nie igrajcie proszę z moimi.
Póki mam wolę jeszcze żyć. 

Drogi czytelniku

Drogi czytelniku, zajrzałeś tu , gratuluję.
Czy coś wyciągniesz z Tego,
Twoja sprawa.
Ja pisze o przeżyciach,
od nocy do rana.
Od rana do nocy,
O życiu i jego mocy.
Ty widzisz trawy zielone,
a ja nowe drogi życia połączone.
Widzisz pary na ulicy,
ja miłość co z cierpienia kwiczy.
Ty mówisz miłość, ja rozpacz.
Ty rozpacz, ja miłość.
Zrozumiesz mnie?
nie sądzę.
Ale nadzieje mam wielką,
że zastanowisz się chodź chwilę,
nad mą męką.
Bo ja ją błogosławię i klnę,

ale dalej żyć z nią chcę.

D1

Słowa ranią,
Ostrzej niż krawędź miecza.
W co wierzyć?
Gdy do około prawda z rąk ucieka?
Co zrobić by wierzyć czy nie?
Nie rozumiem
I chyba już nie chcę.
Wycofać się w końcu kiedyś trzeba.
Szkoda że kosztem łez i stracenia.
To może być koniec.
To może być kres.

Ale to przecież i tak ode mnie nie zależy. 

Czarne chmury

Czarne chmury,
Zbierają się nad mym sercem.
Ale przegonić ich nie chcem.
Życie się wali i słychać śmiech w oddali.
Nikt nie pomoże,
Bo ofiara niema.
Nie ma jak się zwrócić,
Do wybawiciela.
Czas płynie, ale to
Co się dzieje nigdy

Z człowieka nie spłynie. 

bańka

Prysł czas i bańka mydlana.
Nie ma już ochrony i stania.
Wszystko nagle się wali i burzy.
Tak to jest koniec podróży.
Mojej , Twojej, naszej.

Nigdy więcej, nigdy. 

3A-2013

3A - 2013


3 lata to dużo,
Lecz dla nas mało.
Kiedy mieliśmy poznać
Cale pedagogiczne ciało?
Kiedy mięliśmy
Wybić na browar?
Gdy nauka, naukę ganiała.
Dziś ostatni dzień wspólny,
Ostatnie chwile wesołe.
Teraz za moment, już za chwilę,
W świat ruszamy i życia nowe drogi poznamy.
Życzę wam szczęścia i zdania matury,
Żebyśmy mogli spotkać się w świecie
I zobaczyć naszych żyć kwiecie.

(...)

Umieram,
Ale to normalne o tej porze roku.
Płacze,
Łzy lecą strumykiem po policzku.
Prawie zawsze mnie to spotyka,
Lecz dziś się nasila.
Osamotnienie, brak i niesmak.
Odnaleźć mnie można w poezji.
Mojej, która tłumaczy tak wiele,
Ale mało chce powiedzieć.
Wiele tego co mogło powstać,
Nie powstało, w mojej pamięci też się nie zachowało.
A były to słowa najważniejsze,
Wyrażające smutek i szczęście.
Teraz ich nie przywołam,
Bo się zatarły w odmętach pamięci.
I niech nikt nożem nie kręci,
Ja nie odzyskam tej pamięci.
Nikt tego nie usłyszy, nie zobaczy.
A serce me dalej będzie się pogrążać w rozpaczy,
Aż utonie w morzu łez,
Tak jak przewidział to czarny ptak.
Niech mnie nawiedza częściej,
Może wreszcie oddam mu duszę,

Za upragnione szczęście.

niedziela, 22 czerwca 2014

z dedykacją dla przyjaciela

Po dwóch stronach, dwa światy.
Każdy inny, lecz ten sam.
Ty się złościsz, smucą ja.
Ja się smucę , smucisz i ty.
Rzadko bywam zła,
i to właśnie ta zaleta.


Często sobie pomagamy,
się wspieramy,
lecz wrażenie mam,
że mojej strony nie zauważasz.
Widzisz tylko błędy moje,
a gdy ja widzę twoje,
milczę i wybaczam.
Ty za moje krzyczysz
i się obrażasz.
Czy to uczciwe?
Czy to sprawiedliwe?

Krople deszczu padają na ziemię.
Równe szanse mają,
ale gdy już w dobre miejsce trafią.
Z ziemią się nie rozstają.
Przyjaźnimy się więc,
zaprzestańmy waśni, 
kłótni i chorych, wymyślonych baśni.
Słuchajmy się na wzajem,
radźmy sobie,
i zauważajmy wszystko oboje.


Z dedykacją Dla przyjaciela. 

Wiedza

To jest śmieszne.
Czuje wiat w żaglach.
Wiedza i informacja,
Jestem z nią za pan brat.
Zemsta?
To nie dla mnie.
Chodź zimna i słodka,
Smakuje wybornie.
Ja podziękuje i się wzmocnię.
Wzmocnię i pokaże,
Na co mnie stać.
Ci co zawinili będą skakać.
Śmiech na Sali?
To się dzieje.
Informacja was zawieje.
Zawiruje wasz świat,

I ludzie już nie będą płakać. 

śmierś osobowościowa

Wszystko jest nijakie.
Wszystko jest owakie.
Nic nie cieszy,
nic nie bawi.
Ciężko mi się to trawi.
Osobowości mi umiera,
wiedza jej się zaciera.
Siedzę i myślę o niczym.
Nudzę się, złoszczę,
i staje trochę osowiała.
Czy to wina odcięcia,
czy myśl uciekła mi blada.
Czekam na przypływ energii,
po tej dziwnej materii.
Zapewne rano przypłynie
i się nią pożywię.
Bo radość wolę gościć niż smutek.
Ale to po prostu jest taki życia skutek.


Sara

Radość przepełnia me serce,
bo się stało co stać się musiało
i dopełniło się co było niepełne.
Nie wszystko co stracone, odzyskane, ale
Kolczyki wiszą nitką szczepione,
I uwolnione.
Przeszłość nie wróci, bo nie ma poco.
BO głupcem ten co odkopuje stare kości,
by męczyć się na nowo.
Szczęście ze mnie tryska,
bo uwolniłam się od smoczyska.

Rzeka

O tej porze, smutnej porze.
Ciągnie się rzeka łez pełna
i nieszczęśliwa panuje atmosfera.

A ja się śmieję i cieszę,
chodź zmartwień nadal mam kilka.
Kiedy napiszesz, porozmawiamy.
Ale jak na razie ciszą się napawamy.

Co się dzieje , się nie odstanie.
Więc wszystkie dranie,
a raczej jeden, cierpi.

Rzeka płynie dalej.
Życie się toczy dalej. 
Nikt nie będzie pamiętał,
nikt nie będzie wspominał.
Głupi żart przemija.
I już nawet echem się nie odbija.

Miłość za rogiem czeka,
ale czy to prawda,
wie już tylko sama rzeka.


Piszę do Ciebie wiersz

Piszę do Ciebie wiersz,
chodź nigdy go nie przeczytasz.
Ta minuta czy dwie,
mogły by trwać wiecznie.
Zatrzymał się wtedy świat do o koła,
ja widziałam tylko Ciebie, a ty tylko mnie.
Myślę o Tobie, nie wiem czy ty o mnie.
Mam nadzieję że jeszcze kiedyś spotkam,

i zobaczę Twój uśmiech jeszcze raz. 

Patrząc przez okno białe - Walenie w tynk

Patrząc przez okno białe,
na mroźny za okienny klimat,
z kubkiem herbaty ciepłym,
myślę o Tobie.

Ty zaś z drugiej strony,
cyfrowej maszyny odpisujesz
mi co jakiś czas.
Raz co raz konwersacja się rozkręca,
a potem upada
i ja siedzę i biadam
co napisać wypada.

Bo kobieta stworzona jest tak,
żeby myślała wspak.
Nad interpretowała,
i bardzo Cię kochała.


Ostatni wiersz

Nienawiść mnie rozpiera,
rozpacz sprawia że się rozpadam.
W kontaktach między ludzkich dobra nie jestem,
ale chce.
Zabierając jedno z narzędzi,
zabieracie mi duszę.
Nie wiem co się dzieje,
jak rozmawiać z nim, przyjaciółmi.
I jeszcze ten debil.
Aż tylko chce się umierać.
Chwile radości są za krótkie,
a rozpaczy za długie.
Dostrzegam to wszystko,
ale nic nie robię.

Nie umiem.

Jestem sama na tym polu,
oni zamiast wspierać dobijają.
Nie są tacy jakbym chciała.
To że coś lubię nie znaczy od razu by mnie karać.
Dostęp ograniczać

Chcę uciec.

Tak. ucieknę kiedyś.
Umrę sama. Bez nikogo.
Uciekam lecz nie mam dokąd.
Wiem co jest fałszywe, a co nie.
Jednak nadal się boję.

Nie umiem.
Chcę uciec.
Boję się.

To się właśnie w moim sercu kryje.
Rozpacz co wieje,
na moment przestaje,
a później zmienia się w zawieje.

Chcę pomocy.

Nawet pisanie już mi nie pomaga.
Powaga.
Nie wiem co robić,
pomysłów brak.
Wyjaśnienie niby proste, banalne,
jednak nie wykonalne.
Co z tego że się pouczę?
Może jednak najpierw podleczę duszę.
nim zapomnę wszystko co wiem,
stoczę się w cień.
Człowiekiem już nie będę,
a wrakiem.
Co osiadł i marnieje.
Umiera przez wiatry i zawieje.

Umrę jak każdy. Kiedyś. Wiem.
Chodź czuję, że to niedługo.







sobota, 21 czerwca 2014

Odium - senne marzenia

Wszystko ma się ku rozpaczy, ku zniszczeniu. A przekonałem się o tym krocząc ścieżką, snu. Snu i cienia, pośród sennych marzeń każdego istnienia. Pośród snów najmniejszej myszki do snu tygrysa giełdowego. Wszyscy chcę być wyżej nad innymi, dążą do nieosiągalnego. A tu już moja rola, aby tego nie osiągnęli. Widzę wszystko i działam, na niekorzyść obywateli, obywateli świata. Oni robią wszystko na skinienie me. Cierpią, szlochają bo im każe. Bo są to jednostki z uczuć wymazane. Czas umierać moi mili, bo spotkać się trzeba, porozmawiać i sprowadzić z  powrotem.  Bo ziemia nie może się obyć bez tego czym jest teraz. Pozdrawiam z wycieczki przez senne marzenia. 

Odium. 

Noc Październikowa

Noc Październikowa

Teraz gdy przeglądam stare wiersze,
myśli nieskładne chcę poukładać.
Widzę błędy i nadzieje.
Wszystko co minęło,
nie wróci i nie musi.
Co się dzieje teraz,
raczej się nie zdusi.
Wyrzucić emocje z siebie muszę,
bo sama się zaduszę.
Więc słuchajcie ludzie,
uważnie słuchajcie.
Może w ucho wam coś wpadnie,
problem pomożecie rozwiązać,

aby się dalej w tym życiu nie plątać.

nic się nie stało.

Sączą się z mej twarzy,
krople wody.
Niby nic się nie stało,
ale coś we mnie pękło,
się załamało.
Moje życie bezcelowe,
nic nie straciło,
nie zyskało,
tylko się uwodniło
i po poliku spływało.

Myślę jednak że to moja wina.
Zbyt idealizuję,
zbyt wymyślam.
Gdybym się dzieliła moim smutkiem,
była bym szczęśliwsza.
Ale się boję,
bo powody są głupie i bezcelowe.
Nie mają podstaw,
sensu i składnej treści.
Nie jestem piękną księżniczką z wierzy,
a ty rycerzem na białym koniu.
Widzę to i milczę,
nie przeszkadza mi to.


Ehhh
życie to życie.
Nie wiem jak,
ale tego drugiego mi brak.


MAT

Matematyca jak caryca,
silną ręką rządzi i włada.
Zdanie tłumu jej nie odpowiada,
Ona zawsze wie lepiej.
Nawet urzędnika

w urzędzie przesiędzie.
Myśli że mam władze,
uwielbienie tłumu.
A tu dupa.
Czas na rewolucje.
Rewolucje tłumu.

kolor

Życie jest jak kolor,
raz ciepłe, 
raz zimne,
innym czasem zabarwione miłością,
innym rozpaczają.
Najlepiej jest znaleźć balans pomiędzy nimi.
neutralne kolory też są dobre,
ale niedoskonałe.


Katowice .Warszawa

Dużo dusz wędruje tej nocy,
czy odnajdą się o północy?
Czy zaznają spokoju?
Boskiego dotyku,
I Boskiej ostoi?
Czy po ziemi błąkać się będą?

Nim w swe miejsce zasiądą.

Ja jebie

W sumie jestem zadowolona z obrotu spraw,
to musiało się kiedyś stać.
Wyszło szydło z wora,
i pokazało twarz prawdziwą.
Nikt już nie wierzy,
nikt się nie zlituje.
Chciałeś , masz.
ja już podziękuję.
Za bzdury,
nawet nie wiem czy to co mówiłeś jest prawdziwe.
Może nie wszyscy wiedzą ,
ale zapewne kiedyś się dowiedzą.
Stracisz to co miałeś,
i to co myślałeś że zyskałeś.
nic nie będziesz miał,
w ostatecznym rozrachunku.
Bo nikt od Ciebie nie chce już podarunku.
Jesteś kim jesteś
i pewnie taki zostaniesz.
Ale jednak jak się zmienisz,
będziesz wiedzieć gdzie szukać czarnych płomieni.
Na zgliszczach tego co kiedyś było,
i nijak nie powróciło.



GWIAZDA PORANNA

GWIAZDA PORANNA

Wschodzi i Zachodzi Gwiazda poranna.
Kiedy wzejdzie i zejdzie po raz ostatni?
Bóg wie, chodź nie do końca.

Boli mnie, że uczucia umiem,
wierszem tylko wyrazić.
Bo ludzie się gubią,
a ja nie chcę nikogo urazić.
To smutne, że szukając zrozumienia,
Nie znajduję go. Nigdy. ( Nawet cienia).

Może to prawda? Jestem złym człowiekiem.
Ale przecież gdy próbuję coś zmienić, też źle jest.
Nikt mnie nie rozumie, nikogo nie przekonam.
Moja biedna dusza tylko kona.

Czekam teraz tylko na czas,
Kiedy będę wiedziała,
że mą twarz otula po raz ostatni,
gwiazda poranna. 


GABRIEL

Pustka , nicość przedziera się przez me obliczę.
Mimo że nawet na oczy Cię nie widziałam, czuje się zdradzona.
Dobrze nie odpisuj, nie odpowiadaj. 
Zapomnę niedługo o Tobie. 
Mogłeś powiedzieć, dać znać, bo cisza zabija.
To najgorsze rozwiązanie zawsze.


Fraszka 2

Czas napisać fraszki
Jak nocne igraszki.
Trochę pikanterii
Żeby nie było mizerii.
Bo fraszka ma być zabawowa,
A nie lamusowa.
Bawić urzędnika,
Jak i Kata.
Dlatego koniec fraszki jest bliski,
Bo czas iść na obeliski.


Fraszka 1

Rzekła Pani Anna do pana Stefana,
cóż rzesz tak z rana na nogach widzę pana?
a Moja miła pani, za dużo mam na bani.
Na czym panie?
W głowie myśli dużo , noc nie przespana,
dlatego widzi mnie pani z samego rana.
A Pani co tak o wczesnej porze przechadza się po dworze?
A widzi pan ja z sypialni pana wychodzę,
szukam właśnie pana bo mi zimno w kolana.
no to musimy coś poradzić droga pani.
Poszli na górę i nie wychodzili do wieczora,
tak się kończy ta fraszka na zimnego stwora.

Fazy

Faza I
Światło lamp jarzeniowych,
Kojarzy mi się z umieraniem.
Patrzyłam na nie kilka godzin dziś.
Wnioskując o końcu widzę go, przejrzyście.
Zbliża się on nieuniknienie.
Przenika nasze myśli i daje
Momentalną siłę do działania.
Czy da się coś uratować?
Zależy od zachowania.
Ja mogę się zmienić, ale co to da
Gdy zadra wyjść nie chce
I człowiek wykrwawia się z ran do rana.
Jak nie wiadomo co robić,
To nie robi się nic.
Rozumem już ludzi którzy się odsunęli
I odsunąć chcą.
Nie rozumem tylko tych
Którzy wszystko widzą,
A właśnie nie robią nic.
Czekają na lepszy czas?
Z tego czuję,
Że podział jednak nastąpi.
To co się dzieje można nazwać
Małym końcem świata.
Naszym końcem świata.

Faza II
Powiedz.
Dlaczego tyle nowych powodów do cierpienia?
A tak mało do życia.
Czemu Ci co niezłomnie mieli
Być po naszej stronie,
Opuszczają nas,
Czasem w popłochu.
Dlaczego tu lepiej umrzeć jest niż żyć?
Dlaczego i ja muszę w tym tkwić?

Odpowiedź do tej Fazy:
Ostre jak w romantyzmie.
(nie powiem kto mi tak napisał)

Odpowiedź do odpowiedzi:
A co innego mogę czuć w tej chwili?
Gdy świat gnębi mnie i męczy?
Gdy radości nie chce mi dać
I na samo dno otchłani każe się staczać?

Faza III
Kiedyś wielki metalowy klocek ciążył mi na rękach.
Dziś w jednej chwili zamienił się w piasek.
Ucieka mi przez dłonie, nie umiem go złapać.



Dziwna materia nie odchodzi

Dziwna materia nie odchodzi.
Trzyma się uporczywie.
Wrażenie mętne.
Myśli posępne.
Stan nie wyjątkowy,
stan podgorączkowy.
Wyrwać się nie mogę,
to leże, to stoję.
Oczy mętne i smutne,
bez ruchu oglądają świat.

Nie ruszam się,
leżę, nie myślę.
ślepo idę i powtarzam.
Czekam na cud,
który wydarzyć się nie może.
Oj smutno mi boże.
Teraz nic nie poradzę,
prześpię się pomarzę.
Może chandra  przejdzie,
i jutro pojawi się jak szczęście.


do Matury

O maturo! Maturo!
Ty wiedzy wymagasz.
Co ja pocznę, gdy wiedza owa
wylatuje mi z głowy niczym sowa?
Gdy Cię widzę mdleję i klnę,
za wsze czasy.
Że Ci ulegnę,
że będę miała w głowie
nauk masy.
Zdam Cię i skończę dobrze,
bo nie da się zrobić
autostrady na bobrze.



Na górze róże,
na dole dwie.
Powiem Ci tyle,
Matura Ssie. 


DAY_47

Życie to trudne wybory,
nie zawsze słuszne,
nie zawsze łatwe.
Jeśli coś jest łatwe,
to tylko pozory.
Kuszące, acz prawdziwe.
Wybór przeważnie odkładamy do ostatniej chwili,
bo coś może się zmienić w każdym momencie,
a od większości decyzji nie ma już odwrotu.
Gdy to rozumiem to się boję,
ale i cieszę.
Bo życie jest unikalne, ulotne, piękne.
Trudne, ale cudowne.
Każdy ma prawo przeżyć je po swojemu,
i to on będzie płacił za swoje błędy,
więc czasem można posłuchać czyjejś rady,

rozważyć i wybrać. 

Chociaż serce ostudzone przez Zimny deszcz

Chociaż serce ostudzone przez Zimny deszcz.
Chociaż zgaszone przez chłód słów.
Bić chcę znów.
Czeka tylko na moment aby znów ruszyć,
ogrzać się ciepłem słów.
Nie teraz, to kiedy indziej, 
ale żeby robić to, to przesada nie lada. 
Człowiek to istota społeczna,
ludzi potrzebuje by żyć.
Ty nie? Dlaczego?
Teraz po czasie nie interesuje mnie to.
Może w przyszłości znajdzie się ktoś,
naiwny jak ja.
Wtedy chyba nie popełnisz tego błędu, prawda?


Adam


Smutek i żal dopadł me oblicze,
bo z niczym ten świat się nie liczy,
tylko pustka, łzy i żal,
co najmniej jak dziki koń w szkwał.
I żyć przychodzi nam w takim świecie,
gdzie człowiek zwierzęciem w każdym afekcie.


piątek, 20 czerwca 2014

The Pain Of Existence


Witajcie. Pewna osoba zainspirowała mnie abym założyła blooga na którym będę publikowała swoje wiersze. Zatem założyłam tego oto właśnie blooga. Najpierw opublikuje wiersze, które powstały baaardzo dawno, a potem kiedy już nadrobię tę lukę, będę publikowała bieżące rymy :3 Mam nadzieję, że spodoba wam się. Piszcie komentarze co myślicie, oraz co można by zmienić w bloogu, bo jak wiadomo nikt nie jest idealny C: